Dawno nic mnie nie ucieszyło tak jak hasło ostatniej „manify”. Jako miłośnik humoru absurdalnego nie mogłem nie docenić konstrukcji brzmiącej „aborcja w obronie życia”.
Może trochę drastyczne, ale za to poziom surrealizmu rekompensuje negatywne odczucia estetyczne związane z tematyką hasła.
Świetny pomysł – pomyślałem. Pójdę tą drogą…
Poszedłem do kolegi z flaszką i już od progu krzyknąłem: „Seta w obronie trzeźwości”.
Kupił hasło – znaczy też ideowiec, zupełnie jak uczestniczki „manify”. Wypiliśmy „dla trzeźwości” zero siedem.
Już miałem dzwonić po taksówkę i wrócić po samochód następnego dnia…
– Ale co tam – pomyślałem – Jak ideowo , to ideowo!
Siadłem w auto z hasłem „prowadzenie po pijaku w obronie bezpieczeństwa”.
Usiłowałem wytłumaczyć to facetom z drogówki. Niestety nie zrozumieli. Już myślałem, że koniec ze mną, a tu nagle okazało się, że też są ideowcami.
– „Łapówka w obronie uczciwości!” – powiedziałem podając dwieście zeta. Przyjęli. A mówi się, że policjanci są bezdusznymi biurokratami…
Koleżanki z „manify” natchnęły mnie tak, że postanowiłem organizować następne akcje.
„Befsztyk w obronie wegetarianizmu”
„Analfabetyzm w obronie literatury”
„Bomba w obronie budowy”
„Trąba w obronie ciszy”
„Wojna w obronie pokoju” – najlepiej gościnnego… A jak Goscinny to Mikołajek… a jak Mikołajki to Mazury… a jak mazur, to również polonez… a jak polonez, to milicja…
Trochę absurdalnie? Słusznie – tylko „trochę” w porównaniu do pomysłów pań i panów z warszawskiej „manify”…